Dziś kilka słów na temat zakupoholizmu. Piszę o tym dlatego, że jak każdy nałóg ma on konsekwencje nie tylko zdrowotne, ale i finansowe. Ponadto chciałam się podzielić trochę doświadczeniami własnymi, a trochę wiedzą zdobytą podczas rozmów z osobami uzależnionymi.
Zakupoholizm to zjawisko, które nadal jeszcze nie jest poważnie traktowane, a przynajmniej nie tak, jak inne „…holizmy” i nałogi. Jednak zakupoholizm to poważna choroba i wcale nie taka prosta do wyleczenia. Pierwsze zapisy naukowe dotyczące zakupoholizmu pojawiły się już w pierwszej połowie XX wieku w pracach, których autorami byli Bleuler i Kraepelin. W psychologii zjawisko to jest traktowane jako uzależnienie behawioralne, obok takich zaburzeń jak uzależnienie od Internetu lub telefonu komórkowego.
Wśród przyczyn zakupoholizmu wymienia się miedzy innymi:
• ogólna skłonność danej osoby do uzależnień;
• zbyt niski poziom serotoniny i dopaminy;
• skłonności genetyczne (rodzinne);
• jako problem wtórny do innych zaburzeń psychologicznych osoby chorej.
Do objawów zakupoholizmu zalicza się przeróżne zachowania od takich prozaicznych jak kupowanie w nadmiarze określonego rodzaju (lub wszystkich) dóbr, do tak poważnych jak zadłużanie się w celu kupienia kolejnej pary butów, odzieży lub czegokolwiek od kupowania czego dana osoba jest uzależniona, a następnie nie używanie tego.
Oczywiście te wszystkie informacje, które napisałam u góry można przeczytać w wielu artykułach, które łatwo znaleźć po wpisaniu w wyszukiwarce internetowej słowa „zakupoholizm”. Ja chciałam dziś napisać o tym co naprawdę czuje osoba uzależniona od zakupów i jak zmienia się jej zachowanie oraz funkcjonowanie w społeczeństwie. Część tej wiedzy posiadam z autopsji, a część z rozmów z zakupoholikami i ich obserwacji.
Zakupoholik czuje się szczęśliwy w jednej z dwóch faz robienia zakupów, lub w obu. Pierwsza faza, w której zakupoholikowi uwalnia się serotonina i dopamina to faza kupowania. Faza ta może polegać na obsesyjnym chodzeniu po galeriach handlowych i spędzaniu w nich wielu godzin (lub całych dni) i przymierzaniu nieskończonej liczby ubrań, butów, czy też oglądaniu np. sprzętu elektronicznego itp. Ja akurat samego fizycznego procesu robienia zakupów nie lubię. Powiedziałabym nawet, że bardzo nie lubię! Drugą odmianą fazy kupowania jest przesiadywanie godzinami, czasami nawet całymi nocami, na różnych portalach, na których można robić zakupy przez Internet. Ja zdecydowanie zaliczam się do tej drugiej grupy. Pewnie wiele osób nie będzie potrafiła zrozumieć tego, jak można uzależnić się od ładowania wirtualnych koszyków, ale można…
O ile do uwolnienia serotoniny i dopaminy wystarczy samo chodzenie po sklepach i przymierzanie lub wirtualnie ładowanie koszyków, to jedyną negatywną konsekwencją tego nałogu jest strata czasu. Większy problem rodzi się wtedy, kiedy samo przymierzanie lub wrzucanie produktów do koszyka w sklepie internetowym nie wystarcza i osoba uzależniona zaczyna fizycznie kupować.
I tu znowu pojawia się podział zakupoholików na dwie grupy. Pierwsza grupa – mniej bolesna dla portfela osoby uzależnionej, to kupowanie dla samego faktu kupowania z zamiarem oddania danej rzeczy lub przynajmniej większej części kupionych rzeczy. Może Wam się to wydawać dziwne lub śmieszne, ale naprawdę jest mnóstwo takich ludzi, którzy poświęcają czas na zrobienie zakupów, ba regularne i systematyczne robienie zakupów, tylko po co aby wszystko później oddać. Druga grupa – bardziej bolesna dla portfela osoby uzależnionej, to kupowanie nie dla faktu kupowania (procesu kupowania), tylko dla posiadania. W tej drugiej grupie zakupoholizm jest oczywiście bardziej szkodliwy, ponieważ nie dochodzi wyłącznie do marnowania czasu na zakupy, a następnie zwroty, ale także straty pieniędzy, ponieważ zakupione towary nie są zwracane tylko pozostają własnością osoby uzależnionej. Na domiar złego osoby, którym serotonina i dopamina uwalniają się dopiero w fazie faktycznego posiadania nadmiernej ilości danego rodzaju dóbr, są na ogół (nie zawsze, ale często) tzw. „zbieraczami”, więc nie potrafią się rozstawać z kupionymi i nie zwróconymi w dopuszczalnym terminie niepotrzebnymi rzeczami. Pewnie słyszeliście już o „ubraniach, z którymi nie można się rozstać bo one mają duszę”, o przedmiotach tzw. „przydasiach”, czyli teraz jest mi to nie potrzebne, ale nie mogę się tego pozbyć bo na pewno się kiedyś przyda itp. No właśnie, to jest klasyczny obraz zbieractwa. To zjawisko z kolei może występować niezależnie od zakupoholizmu, ale jeżeli występuje razem z nim to jest już pełen pakiet.
No dobrze, proces procesem, ale jak wygląda życie osoby uzależnionej, o czym pewnie mało kto wie, a na pewno osoby wolne od tego nałogu nie mają pojęcia co się odbywa w głowie zakupoholika.
W skrajnych przypadkach, albo w takich w których osoba uzależniona uświadamia sobie, że jest zakupoholikiem, zanim podejmie leczenie dochodzi do bardzo poważnych zmian w jej funkcjonowaniu. Potrzeba zrobienia zakupów jest silniejsza niż cokolwiek innego, np. potrzeby snu. Zakupoholik woli spędzić w nocy kilka godzin, na wyszukiwaniu okazji i wyprzedaży niż się wyspać, albo nie uśnie dopóki przynajmniej nie wrzuci kilka rzeczy do koszyka. Wyobraźcie sobie również, że osoba uzależniona potrafi wycofać się częściowo lub całkowicie z życia społecznego, aby w ten sposób zaoszczędzić czas i pieniądze na zakupy. Zobrazuje to następującym przykładem. Wyobraźmy sobie, że nie ma pandemii, więc wszystkie obiekty są czynne. Pewna grupa ludzi wśród której jest zakupoholik planuje wspólne wyjście do kina, a potem na kręgle. Osoba uzależniona od zakupów po której chwili radości związanej ze zbliżającego się spotkania z przyjaciółmi zaczyna się wycofywać bo zaczyna dostrzegać alternatywy: „Jeżeli nie pójdę tego wieczoru do kina i na kręgle to zaoszczędzę określoną kwotę i kupię sobie nowe buty. Ponadto, jeżeli tego wieczora będę ze znajomymi to nie będę mógł / mogła poserfować sobie po sklepach internetowych, a w weekendy są na ogół duże wyprzedaże…” Brzmi niewiarygodnie? A jednak! Zauważcie, że u takiej osoby potrzeba zrobienia zakupów jest silniejsza od potrzeby spędzenia czasu z przyjaciółmi, a przynajmniej poziom serotoniny, który uwalnia się podczas spotkania z przyjaciółmi (lub na myśl o nim) jest mniejszy, niż ten który uwalnia się podczas robienia zakupów (lub na myśl o nich).
W skrajnych przypadkach pojawia się wstyd. Wstyd przed ekspedientami w sklepie, kurierem który dostarcza paczki, aż w końcu wstyd przed samym sobą. No dobrze, co zatem można zrobić, aby w taki nałóg nie popaść lub aby się od niego uwolnić. No i znowu po wpisaniu tego hasła w wyszukiwarce internetowej pojawi się mnóstwo artykułów ze złotymi radami. Należy jednak pamiętać, że zakupoholizm to choroba. To taki sam nałóg jak każdy inny. Zatem jeżeli ktoś jest naprawdę uzależniony to powinien pójść na terapię lub skorzystać z pomocy przyjaciół bądź rodziny, którym się do tego przyzna. Samo przeczytanie w Internecie kilkunastu sposobów na walkę z tym nałogiem niewiele da, zresztą tak samo jak przeczytanie o sposobach leczenia innych chorób, bez konsultacji ze specjalistą.
Zakupoholizm może osobę uzależnioną doprowadzić w bardzo krótkim czasie do ruiny finansowej, dlatego jest to bardzo niebezpieczne i nie można tego bagatelizować. Zakupoholicy, którzy są w związkach regularnie okłamują swoje rodziny, swoich bliskich na temat zakupów. Wielokrotnie zdarza się, że osoby uzależnione zapożyczają się, aby mieć pieniądze na kolejne zakupy. W tej fazie, w której tylko „kupujemy i oddajemy” problem finansowy się nie pojawi. Ale jeżeli samo kupowanie nie wystarczy i wszystkie zakupione dobra zostają zatrzymane to problem finansowy pojawi się bardzo szybko i zadziała jak kula śnieżna.
Pewnie wielu z Was zastanawia się jak to jest w ogóle możliwe, że robienie zakupów, dla samego faktu kupowania (nie posiadania), może być tak przyjemne, że po pierwsze, można się od tego uzależnić, a po drugie robimy to mając jednocześnie świadomość, że zaraz będziemy to musieli zwrócić? Otóż jest to możliwe! Tego zjawiska akurat nie znam z autopsji (ja raczej zaliczam się do osób, które zatrzymują, mimo iż nie jestem zbieraczem), ale rozmawiałam z wieloma osobami, które właśnie tak robią i nie potrafią powstrzymać się od tych czynności. W rozmowach przyznają, że jest im wstyd już zwracać kolejne paczki lub chodzić do butików i oddawać, ale mimo to potrzeba kupowania jest silniejsza.
Ciekawa jestem jakie są Wasze doświadczenia z tym zjawiskiem? Może ktoś zna jakieś sprawdzone sposoby i chciałby się nimi podzielić?